

T e k s t y
DO TRZECH RAZY SZTUKA
Szesnaście miałam lat, gdy matka rzekła mi
Uważaj komu serce swe dajesz
Nie oceniaj postury, portfela czy twarzy
Najbardziej się rozum przydaje
Wybrałam więc chłopca, z głową, że hej
W jednym tylko okazał się cienki
Do rozbierania mnie zabierać chciał się
Z instrukcją obsługi sukienki
Nie poddałam się, nie poddałam się
Nie poddałam się, wierząc, że
Do trzech, do trzech razy sztuka
Minęło parę lat, nim ciotki trzy
Sekret swój mi zdradziły
Któraś rzekła tak: rozum to jest mit
Chłopiec musi tylko być miły
Wybranek mój więc miał serce ze złota
I jedyny problem leżał w tym
Że bez bielizny chciał oglądać nie mnie
A innego chłopca imieniem Jim
Nie poddałam się, nie poddałam się
Nie poddałam się, wierząc, że
Do trzech, do trzech razy sztuka
Dość mam mądrych rad i cwanych słów
Innych nie słucham już wcale
Kieruję się sercem i wierzę, że
Nie podpowie mi ono niedbale
Nowy chłopiec mój aniołem nie jest, nie
Geniuszem też nie jest wcale
Lecz z nim przynajmniej nie nudzę się
Ale każdej nocy bawię wspaniale
Nie poddałam się, nie poddałam się
Nie poddałam się, wierząc, że
Do trzech, do trzech razy sztuka
SEN
Sen
Mieliśmy kiedyś sen
Pełen kolorów
i słodkich scen
Dom nad jeziorem
i słońca blask
Kieliszek wina
i na wszystko czas
A ja wciąż kocham ten nasz sen
I nie pozwolę, by skończył się
Ja wciąż kocham ten nasz sen
Nie, nie pozwolę, by skończył się
Tak
Chwil pamiętam smak
Ty poszedłeś swoją drogą
Ja zmyliłam szlak
Chciałam wyć,
nie było, gdzie się skryć
Gdy paskudny świat
dniem dzisiejszym kazał żyć
A ja wciąż kocham ten nasz sen
I nie pozwolę, by skończył się
Ja wciąż kocham ten nasz sen
Nie, nie pozwolę, by skończył się
Lata
Minęły lata
Nim zrozumieliśmy, że
Nie trzeba bać się świata
Chodź,
mamy jeszcze czas
By ten wspólny sen
wyśnić jeszcze raz
A ja wciąż kocham ten nasz sen
I nie pozwolę, by skończył się
Ja wciąż kocham ten nasz sen
Nie, nie pozwolę, by skończył się
PANACEUM
Jedno panaceum jest
Przy każdej chorobie zdaje test
Jedno rozwiązanie masz
Kiedy życie napluje ci w twarz
Leczy serca, leczy dusze
Chore umysły i przesadne tusze
Nie ma czego się bać
Na to jedno zawsze będzie cię stać
Gdy potrzebujesz czasu na sen – Jest lek!
Gdy ci brakuje siły na seks – Jest lek!
Gdy nie masz już czego się bać – Jest lek!
Gdy nie potrafisz już nawet się śmiać – Jest lek!
Palnij sobie w łeb!
Jedno panaceum jest
Na każde zmartwienie, każdy stres
Jedno masz rozwiązanie
Kiedy kasy brak na śniadanie
Leczy bóle, leczy braki
Pech w miłości i czyraki
Nie ma czego się bać
Na to jedno zawsze będzie cię stać
Gdy potrzebujesz czasu na sen – Jest lek!
Gdy ci brakuje siły na seks – Jest lek!
Gdy nie masz już czego się bać – Jest lek!
Gdy nie potrafisz już nawet się śmiać – Jest lek!
Palnij sobie w łeb!
ZABAWKI DIABŁA
Wynalazcy z bożej łaski
ubierają ciągle kaski
w nadziei na cud
Szarlatani i prorocy
Choć ich wielu, nie w ich mocy
Zbawić nasz ród
Spójrz na niego, na bliźniego swego
Jesteś taki sam
Otwórz oczy i zrozum, że Bóg
Nie pomoże wam
Wielkie słowa, szczytne cele
Nie znaczą nic
Tak długo jak, zamiast złączyć dłonie,
Swój będzie swego bić
Zabawki, zabawki diabła
Jak marionetki tańczą co dnia
Zabawki, zabawki diabła
Nie mają siły, by odmienić świat
Postęp chroni, postęp leczy
Lecz silniejszy jest człowieczy
Wredny duch
Choć niegroźna nam cholera
Śmierć wciąż swoje żniwo zbiera
Ku radości much
Spójrz na niego, na bliźniego swego
Jesteś taki sam
Otwórz oczy i zrozum, że Bóg
Nie pomoże wam
Wielkie słowa, szczytne cele
Nie znaczą nic
Tak długo jak, zamiast złączyć dłonie,
Swój będzie swego bić
Zabawki, zabawki diabła
Jak marionetki tańczą co dnia
Zabawki, zabawki diabła
Nie mają siły, by odmienić świat
NIE CZEKAJ
Całe życie pośród czterech
szaroburych ścian
Przed oczyma jeden kadr
w setce różnych ram
Każdy dźwięk drażni cię
niby zdartej płyty głos
Ale boisz się wybrać którąś
z życia krętych szos
Nie czekaj, nie czekaj
Nie czekaj na bieg wydarzeń
Nie czekaj, bo nie spełnisz swoich marzeń
Dzień za dniem przez palce ci przecieka,
a ty nic
Rok za rokiem ginie cząstka ciebie,
a zostaje bierny widz
Nie myśl, że tylko tobie ciężki
zdaje się ten świat
Lepiej walczyć niż płakać –
to jest najważniejsza z rad
Nie czekaj, nie czekaj
Nie czekaj – życie przegapisz
Nie czekaj, bo wszystko stracisz
Nie czekaj, nie czekaj
Nie czekaj na bieg wydarzeń
Nie czekaj, bo nie spełnisz swoich marzeń
Każdy z nas dostaje szansę
Trzeba tylko bardzo chcieć
Nie bać się o swoje walczyć
Nie bać się pod prąd przeć
Każdy z nas dostaje szansę
Trzeba tylko bardzo chcieć
Walić łbem w mur ceglany
Póki nie rozleci się
NA DNIE
Ludzie mówią, że
Kasa ważna rzecz
Bez niej nie da się
Nie da się, nie da
Ciągle słyszysz też
Trzeba lokal mieć
Piękną złowić płeć
W złotą sieć, złotą
A ja nie chcę złota, nie!
Tylko z tobą żyć
Nie chcę pustej sławy, nie!
Wolę sobą być
Jeśli chcesz być gość
Sukces to jest coś
Czego nigdy dość
Nigdy dość, nigdy
Wszyscy mówią mi
Nie znasz zasad gry
Może nie chcę znać
Nie chcę znać, nie chcę
A ja nie chcę złota, nie!
Tylko z tobą żyć
Nie chcę pustej sławy, nie!
Wolę sobą być
Na samym dnie
Miejsca dość dla ciebie i mnie
Na samym dnie
Wreszcie czas na miłość i śmiech
Na samym dnie
Miejsca dość dla ciebie i mnie
Na samym dnie
Wreszcie czas na miłość
MÓW DO MNIE
Mów, do mnie mów, mów do mnie, do mnie mów
Kiedy widzisz, że marszczę brew
Do mnie mów, ta da da, do mnie mów
Kiedy budzi się wściekły lew
Do mnie mów, ta da da, do mnie mów
Tylko twoje słowa taką mają moc
Że słuchać ich pragnę dzień i noc
Kiedy już nie możesz ciszy znieść
Do mnie mów, ta da da, do mnie mów
Kiedy masz ochotę trzy po trzy pleść
Do mnie mów, ta da da, do mnie mów
Tylko twoje słowa taką mają moc
Że słuchać ich pragnę dzień i noc
Słów twoich chcę słuchać,
bo jak balsam są
Słów twoich chcę słuchać,
kocham mowę twą
Słów twoich chcę słuchać,
więc nie milknij, nie
Słów twoich chcę słuchać
za dnia i we śnie
NIE BOJĘ SIĘ
Nie boję się uliczek ciemnych
Podłych ludzi i żądz przyziemnych
Nie martwią mnie myśli o śmierci
Żaden strach dziury w brzuchu nie wierci
Nie boję się chorób i ran
I że nie będę miała za co żyć
Nie trapi mnie fatalny świata stan
Póki u Twojego boku mogę być
Jedyne co w żyłach mrozi mi krew
To myśl, że odejdziesz, że znikniesz, że nie będzie Cię
Nie boję się niczego,
nie boję się, gdy jesteś Ty
Bo nie ma tego złego,
co na dobre nie wyszłoby
Więc kiedy mrok zapada
i wredne cienie szczerzą kły
Nie boję się niczego,
nie boję się, bo jesteś Ty
Nie boję się zabójczych epidemii
Trzęsień ziemi i toksycznej chemii
Seryjni mordercy, atomowe wojny
Mimo całego zła sen mam spokojny
Nie gnębi mnie myśl o zombie i voodoo
Nie straszne mi wampiry żądne krwi
Ani obcy zdolni do czynienia cudów
Z tego wszystkiego chce mi się drwić
Jedyne co w żyłach mrozi mi krew
To myśl, że odejdziesz, że znikniesz, że nie będzie Cię
Nie boję się niczego,
nie boję się, gdy jesteś Ty
Bo nie ma tego złego,
co na dobre nie wyszłoby
Więc kiedy mrok zapada
i wredne cienie szczerzą kły
Nie boję się niczego,
nie boję się, bo jesteś Ty
POD PRĄD
Nie rozmawiaj z nieznajomymi,
Nie baw się zabawkami cudzymi,
I zamiast do wolności biegu
Zalecali - stój w równym szeregu.
Magistra zdobądź, dobrą pracę,
Tak jak wszystkie inne pajace,
Daj spokój mrzonkom o bohemie
Lepiej wykładać na półki chemię
Mówili, że być innym to błąd,
Lecz ty zawsze przyj pod prąd, pod prąd,
Idź za sercem swym pod wiatr,
Tylko tak podbijesz świat.
Nie rozmawiaj z nieznajomymi,
Nie baw się zabawkami cudzymi,
I zamiast do wolności biegu
Zalecali - stój w równym szeregu.
Rób, co mówią, jak innych wielu,
Lecz w ten sposób nie osiągniesz celu,
Życie za krótkie, by kryć się w cieniu,
Nie daj się powszechnemu zidioceniu.
Mówili, że być innym to błąd,
Lecz ty zawsze przyj pod prąd, pod prąd,
Idź za sercem swym od wiatr,
Tylko tak podbijesz świat.
W ŻAGLE WIATR
Nie wierzę
Widząc, jak przesypiasz dzień
Kiedy patrzę w oczy puste
Dawnego ciebie widzę cień
Pamiętam
Mogliśmy konie razem kraść
Marzeń snuć tysiące
Teraz wiecznie mówisz "pas"
Koniec dryfu, przejmij wreszcie stery
Obudź się i rusz cztery litery
Co się stało
Powiedz, co się stało ci
Czasu ponoć wciąż ci mało
Choć nie robisz przecież nic
Tak jest łatwiej
Wiem, bezpieczniej w miejscu stać
Lecz ze strachu przed przegraną
Czy warto przestać grać?
Koniec dryfu, przejmij wreszcie stery
Obudź się i rusz cztery litery
W żagle wiatr wreszcie złap
Przez świat krocz bez żadnych map
Niech cię los w nieznane pcha
Póki twoje życie trwa
W żagle wiatr wreszcie chwyć
Nie bój się odważniej żyć
Wstań i walcz, spełniaj sny
Tylko jedno życie dano ci